Spis treści
Problem przepełnionych SOR-ów istnieje od lat. SOR, czyli Szpitalny Oddział Ratunkowy to oddział, który ma udzielić pomocy w nagłych wypadkach, gdzie zagrożone jest życie i zdrowie pacjenta. Co w przypadku, kiedy kolejki sięgają kilkanaście metrów? Jak z tych wszystkich osób wyselekcjonować tych najbardziej potrzebujących?
Problem SOR- u i opieki tam udzielanej odżył na nowo po śmierci 32-latki Justyny Karaś. Dziewczyna z dusznościami i bólem w klatce piersiowej trafiła do dębickiego szpitala. Na SOR-ze dziewczyna spędziła 7 godzin, informując męża sms-owo o złym stanie zdrowia. Zanim medycy podjęli decyzję o przewiezieniu kobiety do innego szpitala minęło wiele godzin, które okazały się decydujące o życiu młodej dziewczyny, która zmarła w karetce.
Historia Justyny nie jest jedyną historią opieszałości na SOR-ze. Podobnych przypadków jest znacznie więcej. Kamil, trafia na SOR w województwie mazowieckim. Ma problemy z sercem, a pomoc zostanie mu udzielona dopiero po 10 godzinach. Mateusz ze złamaną nogą czekał 19 godzin na prześwietlenie na Warszawskim SOR-ze.

Na SOR-ach brakuje pracowników.
Ratownik medyczny pracujący na jednym z SOR-ów tłumaczy zaistniałe tam sytuacje, brakiem pracowników i personelu. Drugą ważną kwestią jest przyjeżdżanie na SOR osób, które nie wymagają natychmiastowej pomocy, a stwarzają niepotrzebne kolejki.
Nicholas Karolak pracujący na SOR-ze przypomina, że czas przyjęcia zależy w dużej mierze od stanu pacjenta i może potrwać nawet do 10 h w zależności od przydzielonej kategorii. Niestety bywa i tak, że pacjenci przyjeżdżający na SOR okłamują medyków, wyolbrzymiają problemy, aby np. zdobyć receptę.
Nadchodzą zmiany.
Na szczęście w niedługim czasie zapowiadane są duże zmiany. Adam Niedzielski zapowiedział, że do 30 czerwca system zostanie tak zmodyfikowany, aby rozładować olbrzymie kolejki. Ma się tak stać, dzięki poszerzeniu nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej, która ma przejąć lżejsze przypadki.