Spis treści
W miniony piątek odbyła się rozprawa, na której padły ważne postanowienia dotyczące Magdaleny B. i Dawida B. Matka i ojczym skatowanego na śmierć Kamilka usłyszeli dopiero pierwszy wyrok. Sąd podjął decyzję, co stanie się z rodzeństwem chłopca.
Kamilek z Częstochowy zmarł początkiem maja po 35 dniach spędzonych w szpitalu. 7 lipca odbyła się jedna z rozpraw, dotycząca praw rodzicielskich i opieki nad piątką dzieci Magdaleny B. Kobieta przyjechała do sądu pod eskortą policji. Natomiast Dawid B., który jest ojcem dwójki z dzieci, uczestniczył w rozprawie dzięki wideokonferencji. Na matkę chłopca czekał tłum osób skandujący: „Morderczyni!!„, „Gdzie masz syna?!”

Matka i ojczym Kamilka stracili prawa rodzicielskie
Magdalena B. i Dawid B. utracili prawa rodzicielskie. Rzecznik częstochowskiego sądu, Dominik Bogacz, mówił:
„Jest przepis ogólny w Ustroju o Sądach Powszechnych, który zaleca w miarę możliwości, aby wyroki w takich sprawach zapadały podczas pierwszej rozprawy”
Podczas tej rozprawy padła również decyzja co do Artura Topola, który jest ojcem Fabianka (brat Kamilka). Biologiczny ojciec Kamilka nie odzyskał jak na razie praw rodzicielskich, ale dostał większe możliwości widzenia z synem. Pan Artur Topól będzie mógł widywać Fabiana w sposób określony przez sąd: dwa weekendy w miesiącu będą to jedynie wizyty w ośrodku, w którym chłopiec obecnie przebywa, a dwa pozostałe będzie to możliwość zabrania chłopca do siebie.
Wujek Kamila, Wojciech J. również walczy o prawa rodzicielskie
Co ciekawe sąd rozpatruje jeszcze jeden wniosek, który dotyczy praw rodzicielskich Wojciecha J. Okazuje się bowiem, że wujek Kamilka ma dwoje dzieci z Magdaleną B. Teraz mężczyzna chce walczyć o prawo do opieki nad Damianem i Julią. Przypomnijmy, że Wojciech J. był świadkiem tragedii, która wydarzyła się w kamienicy i widział poparzenia na twarzy Kamilka, za co ma odpowiedzieć przed sądem. Mężczyzna usłyszał zarzut nieudzielenia pomocy. W sądzie przekonywał, że nie wiedział o tragedii, która rozgrywała się pod jednym dachem. W rozmowie z Faktem przekonywał, że zależy mu na opiece nad swoimi dziećmi:
„Chcę by moje dzieci, które mam z Magdą, wróciły do mnie. Codziennie odwiedzam je w ośrodku, one się cieszą, gdy mnie widzą. Jest nam bardzo ciężko, wielu ludzi nas wyzywa, patrzy na nas wilkiem, musieliśmy się przeprowadzić, bo strzelano nam w okna”


